„Zadry” zaczęły się od wypalenia – wywiad z Olą Klonowską-Szałek

Co robi założycielka jednego z najbardziej znanych portali turystycznych w Polsce, kiedy dopada ją wypalenie? Pisze książkę. Ale nie poradnik ani blog – tylko poruszającą, pełnokrwistą powieść. „Zadry” to nie tylko historia wykreowanych bohaterów, ale także echo osobistych doświadczeń Oli Klonowskiej-Szałek – o relacjach, samotności i drugiej szansie. Ten wywiad pokazuje, jak wiele może zmienić decyzja, by zacząć jeszcze raz – po swojemu.

Od wydawczyni: Dlaczego ta książka o Mazurach tak mnie zachwyciła?

Rok temu w mojej poczcie pojawił się bardzo ciekawie napisany mail z propozycją współpracy. Zaintrygowało mnie, że kobieta, która odniosła sukces jako przedsiębiorczyni, ma świetnie prosperujący biznes i mnóstwo z tego satysfakcji, chce się zrealizować w zupełnie innej dziedzinie. Otworzyłam maszynopis i… to było to!

Kapitalnie zbudowani bohaterowie, różnorodni (Dzidę polubiłam od momentu, w którym mimochodem psuje starszej siostrze pracę domową – z bratem mieliśmy podobnie), pomysł na fabułę (aż poczułam zimno na plecach, gdy przeczytałam opis przeklętej wioski), przesunięcia do czasów sprzed drugiej wojny światowej (Lotte! Taką dziewczynką chciałam sama być i taką miłość jak ona chciałam przeżyć), no i zakończenie, które – jak w idealnej książce – łapie czytelnika wzruszeniem za gardło. To wszystko sprawiło, że wiedziałam, iż trzymam w rękach książkę o Mazurach i o ich niezwykłej atmosferze – historię, która łączy współczesność z przeszłością.

Kilka miesięcy pracowałyśmy zespołowo nad Zadrami – pierwotny maszynopis zabijał objętością, koniecznie trzeba było go skrócić (ostatecznie książka ma i tak 608 stron!), dopilnować najmniejszego szczegółu, a jednocześnie nie zepsuć brawurowego stylu Oli Klonowskiej-Szałek. Efektem jest książka z historią w tle, która nie tylko przenosi czytelnika w serce mazurskiej puszczy, ale też ukazuje splątane losy dawnych i współczesnych mieszkańców.

Dziś Zadry są gotowe, żeby oddać je w Wasze ręce. O czym jest ta powieść i dlaczego warto po nią sięgnąć, kapitalnie mówi w wywiadzie sama autorka. Polecam tę rozmowę Waszej uwadze, a potem życzę Wam wspaniałej jesiennej lektury!

Kim jest Ola Klonowska-Szałek i dlaczego warto ją poznać?

Ola Klonowska-Szałek to założycielka portalu Slowhop, przedsiębiorczyni i – od niedawna – autorka poruszającej powieści Zadry. W szczerym wywiadzie opowiada o wypaleniu, samotności, wychodzeniu poza schemat oraz o tym, jak literatura potrafi uleczyć. Jeśli chcecie poznać kulisy powstania książki, emocje z nią związane oraz realne miejsca i postacie, które ją inspirowały – zapraszamy do lektury.

Zadry

Pierwotna cena wynosiła: 59,90 zł.Aktualna cena wynosi: 53,90 zł.

Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 53,90 .

Autor: Ola Klonowska-Szałek
Wydawnictwo: Silver Oficyna Wydawnicza
Liczba stron: 
608
Data premiery: 30 września 2025
Projekt okładki: Ilona Gostyńska
Informacje dodatkowe:Oprawa miękka ze skrzydełkami. Do wyczerpania zapasów książka z autografem autorki.
ISBN: 978-83-976467-1-1
Wysyłka: 1-3 dni (Książka zostanie wysłana po 25 września)
Seria: DUŻY WYGODNY DRUK

Przeczytaj fragment

Wywiad z Olą Klonowską-Szałek, autorką najnowszej powieści Silvera – „Zadry”

Kim jest Ola Klonowska-Szałek?

Najkrócej? Pochodzę ze Szczecina, 10 lat temu założyłam portal Slowhop, mam dwie prawie dorosłe córki, razem z mężem jesteśmy członkami nieformalnej społeczności ruinersów na Mazurach Garbatych i mieszkamy w kamiennym domu nad jeziorem, który miejscowi zwykli nazywać chlewikiem.

Dlaczego osoba tak aktywna i realizująca swoje pasje zabiera się za pisanie powieści?

Zawsze pisałam. Nawet przemówienia na apele w szkole, a przez ostatnią dekadę wiele tekstów na Slowhopa. W tych tekstach opowiadałam historię ludzi, którzy rzucili wszystko i wyjechali w przysłowiowe Bieszczady, prowadząc coś, co można nazwać życiem po życiu. Oni w tym nowym życiu szukali drugiej szansy, możliwości poprowadzenia tego na nowo, na własnych warunkach. Carl Gustaw Jung powiedział, że życie zaczyna się po czterdziestce, wszystko wcześniej to badania. Zgadzam się z nim. Uważam, że człowiek, jeśli jest tylko wystarczająco ciekawski i otwarty na nowe doświadczenia (nawet te mniej komfortowe), może mieć kilka żyć. Jestem tego przykładem. Jeszcze w podstawówce zaczęłam pisać do lokalnej gazety, po studiach pracowałam jako PRowiec, potem tworzyłam własny startup ze szkoleniami dla kobiet przedsiębiorczych, przez ostatnią dekadę pracuję jako przedsiębiorczyni w Slowhopie i paradoksalnie to właśnie te ostatnie dziesięć lat zaprowadziło mnie do przeklętej wioski na Mazurach. “Zadry” napisałam, kiedy dotknęło mnie poważne wypalenie zawodowe i musiałam na kilka miesięcy odejść z pracy. O samotności i wypaleniu przedsiębiorców niewiele się mówi, a problem istnieje i jest poważny. Ten “twórczy” urlop pozwolił mi zapisać historię, która krążyła po mojej głowie od dawna. Można powiedzieć, że dzięki “Zadrom” wydostałam się z przeklętej wioski, którą było moje wypalenie zawodowe.

Ola Klonowska-Szałek

No właśnie, czy ta wioska istnieje naprawdę?

Jest jak najbardziej prawdziwa i jest pierwszą postacią w powieści. Znajduje się w Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej i opowiedziała mi o niej Danka z Lasu, gospodyni Kolonii Mazurskiej Mierki. Danka wie wszystko na temat okolic, zna każdą legendę i tajemnicę, więc słuchałam z zapartym tchem. Mieszkańcy Orzechowa musieli nagle opuścić swoją wieś, zostawiając wszystko. Byłam tam w zeszłym roku. Sam dojazd jest magiczny, bo Orzechowo jest w samym środku lasu. To niezwykłe doświadczenie, stać w miejscu, gdzie jest kościół, cmentarz, domy, ale nikt tam nie mieszka. To wioska widmo. Zastanawiałam się dlaczego nikt do tej pory nie zrewitalizował tej wsi, skoro jest w niej wszystko. Widocznie nie było odważnych. Wielką inspiracją były też moje dzieci i nasze wspólne perypetie edukacyjne. “Zadry” są optymistyczną opowieścią, jest w niej humor i przygoda. Jako dziecko kochałam Pana Samochodzika i Joannę Chmielewską, myślę że sporo jest tu inspiracji tamtym okresem mojego życia.

Przez ostatnie 10 lat podróżowałaś po Polsce po takich właśnie miejscach. Czy gospodarze miejsc ze Slowhopa odnajdą się w powieści jako bohaterowie?

Myślę, że inspirowałam się kilkoma prawdziwymi osobami, z którymi zetknęłam się w podróżach i pracy w Slowhopie. Ale bardziej zależało mi na pokazaniu zjawiska relacji między starymi mieszkańcami, a tzw. “nowymi wiejskimi”, bo to jest problem, o którym się dużo nie mówi, a z którym mam do czynienia. Ja też zresztą jestem “nowym wiejskim” mieszkańcem i popełniłam dużo błędów w tym wchodzeniu w zastaną tkankę społeczną. My się często nie rozumiemy, mamy inne cele i potrzeby. Pojawiają się konflikty i nieporozumienia. Szkoda, bo w gruncie rzeczy jesteśmy podobni. Martwimy się o dzieci, robimy dżemy na zimę, narzekamy, że zmarzły jabłonie i zbieramy grzyby. W “Zadrach” chciałam trochę o tym opowiedzieć.

Czy to prawda, że postać Dzidy oparłaś na doświadczeniach rodzicielskich?

Dzida to moja ulubiona postać w tej książce i głupio to przyznać, ale nadal śmieszą mnie wszystkie fragmenty, w których występuje. Pamiętam kiedy przeprowadziliśmy się do centrum Warszawy, moja młodsza córka poszła do rejonowej podstawówki. Opowiadała, że żeby nawiązać relacje z rówieśniczkami, chodziła za nimi do Rossmanna, gdzie te dwunastoletnie dziewczynki malowały się, korzystając z darmowych testerów. A moja córka wolała być wtedy gdzie indziej, na przykład palić w lesie ognisko, tylko nie za bardzo miała wybór. Ostatecznie postanowiliśmy zareagować i wylądowała w zwariowanej szkole, gdzie dzieciaki mieszkają w wiosce pod lasem i mają własne kozy. Dzida pomogła mi opowiedzieć o tym, że istnieją dzieci, które nie mieszczą się w szablonie, ale  można dla nich znaleźć alternatywę i nie trzeba ich łamać. Dzięki niej nauczyłam się jak rozpalić syberyjskie ognisko, a w tym roku w hołdzie dla Dzidy spędziłam noc w hamaku w lesie i sama wykrzesałam ogień za pomocą krzesiwa. Natura jest ważna. O tym też jest ta opowieść. 

Czego oczekujesz po premierze „Zadr” – czy spodziewasz się jakichś zmian w Twoim życiu?

“Zadry” kończą moją dekadę w Slowhopie. Są ukoronowaniem bardzo płodnego, ale i niezwykle ciężkiego okresu w życiu. Mam wrażenie, że dotarłam do punktu, w którym byli moi gospodarze, kiedy ich opisywałam na Slowhopie. Skończyłam 47 lat i obiecałam sobie, że będę więcej w lesie niż w biurze. Uwielbiam społeczność ruinerską na Mazurach Garbatych i czerpię z niej siłę. To ewenement, na skalę kraju, a wiem co mówię, bo szukałam takich wspólnot w całej Polsce. Mazury, te moje, daleko od Szlaku Wielkich Jezior nastrajają mnie nostalgicznie, więc piszę teraz powieść historyczną opartą na wydarzeniach z życia mojej rodziny. Docieram do faktów, których nie zna nikt poza mną, moją babcią i IPN. Czuję się jak detektyw i zyskałam dzięki temu projektowi wspaniałą więź z moją babcią.

Już ją uprzedziłam, że to będzie inna książka, trudniejsza niż “Zadry”. Na razie czeka na swój egzemplarz “Zadr”. Ma dziewięćdziesiąt cztery lata i nadal czyta książki. Cieszę się, że wydałam moją powieść w wydawnictwie, które publikuje w dużym wygodnym druku, babcia już zapowiedziała, że w takim razie nie czeka na audiobook, bo woli tradycyjną książkę.

Jakie emocje zostają po lekturze „Zadr”?

Po rozmowie z Olą Klonowską-Szałek staje się jasne, że „Zadry” to nie tylko powieść – to bardzo osobista opowieść o drugim życiu, o szukaniu własnej drogi, o wychodzeniu z wypalenia i budowaniu relacji w świecie, który często nie daje na to przestrzeni. Jeśli szukacie literatury, która mówi prawdę, ale i daje nadzieję – warto sięgnąć po tę książkę!