Jedną z dwóch głównych bohaterek mojej najnowszej powieści DRUGA SZANSA, CZASEM TRZECIA jest Ala. Ala mieszka w akademiku w jednym pokoju z Agnieszką i wskutek sugestii mojej redaktor, żeby obie nie były na A, zmieniłam jej imię − na Krystyna. Wymyślając fabułę, zwykle nadaję bohaterom pierwsze imię czy nazwisko, jakie przyjdzie mi do głowy. Szybko się do niego przywiązuję i nie zwracam już uwagi, że na przykład powtarza się u innej postaci.
Imiona bohaterów
Ala to właściwie Arleta, lecz nie lubi ona swojego imienia i woli zdrobnienie. Alę poznajemy jako młode dziewczę w latach 70. dwudziestego wieku. W chwili zakończenia opowieści jest mocno po pięćdziesiątce. Podobnie druga główna bohaterka Basia.
Z Krystyną mieszkałam w akademiku (chociaż to nie jest powieść o mnie, absolutnie!), a że jest ona fantastyczna, niech jej imię utrwali się na kartach książki. Zaznaczam, że to również nie jest książka o niej. Aczkolwiek Basi każę studiować w Zielonej Górze…
Ala studiuje w Warszawie. Ciotka jej mamy to Grażyna. Panie w tej rodzinie są „ą-ę”, więc ciotka musi mieć imię z Mickiewicza. I tu znowu klops! Bo potem na kartach powieści pojawia się dyrektorka bieszczadzkiej szkoły – którą także ochrzciłam Grażyną! O rety! Pozostawiam zatem dyrektorkę Grażynę, a ciotce daję imię Telimena. Skoro ma być Mickiewiczowskie, idę na całość.
Ojojoj, Grażynką ochrzciłam też koleżankę Ali z dzieciństwa. Zmieniam ją na Halinkę.
W czasie wakacji na obozie językowym w NRD Ala mieszka w jednym pokoju z dziewczyną z Białegostoku – Anią. Ala i Ania! Znów imiona na A i w dodatku podobnie brzmiące. Zmieniam Anię na Halinkę. I co? Halinka to przecież ciotka pewnego Staszka. Zmieniam ją na Helenkę. A co z tą Halinką, niedawno zmienioną z Grażynki, tą kumpelką Ali z podwórka? Ostatecznie będzie Mariolką.
Jeszcze wyłapuję dwie Ele i dwóch Pawłów. Ważniejszą Elę zostawiam, z tej drugiej robię Elwirkę. A o Pawłach są zaledwie wzmianki, mocno odległe – niech już zostaną.
Pisanie książki od kuchni
Tak oto wygląda moja pisarska kuchnia. Pewnie nie bez znaczenia jest to, że pierwsza wersja DRUGIEJ SZANSY… powstała dwanaście lat temu! Był to pierwszy tekst, jaki popełniłam, gdy przeszłam na emeryturę i zapragnęłam zrealizować marzenia o pisaniu. Czyli to już prawie powieść historyczna! Mylą mi się imiona postaci, ba!, nie mogę sobie przypomnieć, czy w czasach studenckich na ból głowy łykałam pabialginę czy polopirynę!
Moja wydawczyni i korektorka mówią, że w DRUGIEJ SZANSIE… rozwijam skrzydła. Cieszę się z tej opinii bardzo i mocno trzymam kciuki, żeby historia, której akcja trwa jakieś czterdzieści lat, przypomniała wam o młodzieńczych emocjach i rzeczach, które kiedyś były oczywiste, a dziś odeszły w zapomnienie.
Serdecznie pozdrawiam znad Arianki!
Hanna Bilińska-Stecyszyn
PS jeśli pamiętacie, co się w latach 70. brało na niedyspozycję, napiszcie do mnie: https://www.facebook.com/hanna.stecyszyn