Pisanie mojej pierwszej książki było procesem prawie trzyletnim, choć większość powieści powstała w trzy miesiące. Natomiast sam pomysł na “Siedem ślubów mojej siostry” urodził się w wyniku wielu zawirować i po namowie pewnej wydawczyni…
Od scenariusza do powieści
Kilka lat temu napisałam scenariusz Fatalna Zośka, luźno oparty na starotestamentowej historii, w której demon zabija siedmiu mężów panny młodej w noc poślubną. W ramach różnych zawirowań scenariusz już prawie miał się stać słuchowiskiem, a nie filmem. Kilka razy „witałam się z gąską” i… nic. Wtedy ze swoim entuzjazmem wkroczyła Iwona Krynicka, która powiedziała: „To napisz książkę, a ja ją wydam”. Nie byłam przekonana, bo książka sprawiała wrażenie materii trudnej do ugryzienia. Uważałam, że nie mam w sobie wystarczającej ilości słów, by ją stworzyć, bo myślę obrazami i dialogami. Próbowałam więc zjeść tego słonia w całości, zamiast po kawałku. Okropna frustracja! A potem trafiłam na zajęcia do @MaszynadoPisania, gdzie dałam sobie wytłumaczyć, że ważny jest plan, struktura a potem już z górki.
Jest termin, jest książka!
Pisałam skokami, a potem długo nic. Miesiące mijały bardziej na myśleniu o pisaniu książki niż samym pisaniu. Aż w końcu stwierdziłam, że potrzebuję nieprzekraczalnego terminu, precyzyjnego zobowiązania czasowego. Gdy pojawił się deadline, znalazły się też słowa, opisujące Zośkę i jej zapach, który uwodzi mężczyzn, dzieci, a nawet psy, a także jej słodko-gorzkie podróże, miłości i relacje z matką.
Pisanie jak układanie puzzli
Pisanie jest dla mnie jak puzzle, które na początku są bezładną rozsypanką, a w miarę upływu czasu stają się sensowną układanką. Bohaterowie nabierają rumieńców, akcja – dynamiki, której musi poddać się także autor, o ile chce zachować logikę całości. Siedem ślubów mojej siostry pisałam w sumie przez trzy lata, choć większość tekstu znalazła się na papierze w ciągu ostatnich trzech miesięcy.