Sześć lat go nie ma. Odszedł na zawsze. On, lekarz, nie pokonał choroby. Została sama i nie sama. W otoczeniu jego rzeczy. Przedmiotów małych i dużych. Słuchawki lekarskie,
nóż do papieru, zegarek, książki, papierosy, zapalniczka, ubrania. Marynarka jeszcze wisi na krześle, buty i kapcie w przedpokoju.
Musi przeciąć pępowinę. Tak żyć nie można. W ciągłym szlochu, nicnierobieniu, wspomnieniach, łzach…
– Zrób remont – powiedziała przyjaciółka. – Inaczej zginiesz, zadręczysz się.
I oto ogłoszenie na latarni: „Uczciwa. Tania”…
Wanda wybiera numer. 8885…
– Halo. Czy pani do sprzątania?
– Nie – odezwał się męski głos.